Święto „Pół- Basa”
71, Manchester, Suurbritannia

Chinka – Sta-No-Ski...

Pod koniec targów turystycznych w Casablance mój szef powiedział mi że polecę na spotkanie z kontrahentem do Francji. W biurze Air France zabukowałam sobie miejsce w samolocie do Paryża. Kiedy w dniu odlotu przybyłam na lotnisko, pracownicy tej linii z żalem oświadczyli, że na liście pasażerów moje nazwisko nie figuruje. Odprowadzający mnie na lotnisko kolega powiedział, żebym się nie martwiła, bo na tym nieporozumieniu mogę tylko zyskać. Był on świadkiem, kiedy rezerwowałam sobie miejsce, a ponieważ na liście mnie nie ma, będę mogła zaskarżyć Air France o duże odszkodowanie, dowodząc, że przez ich niedopatrzenie straciłam masę pieniędzy, gdyż następnego dnia miałam być w Paryżu, gdzie oczekiwał mnie nasz kontrahent. Powiedział to dość głośno, że przecież mamy dobrego adwokata w firmie i on potrafi ci to załatwić. Kiedy już wszyscy pasażerowie udali się do samolotu a my zamierzaliśmy wrócić do domu, rozległ się gromki śmiech pracowników lotniska, którzy przybiegli do mnie pytając o nazwisko- Madame Dupont Stanoski? odpowiedziałam z dumą że prawie tak się nazywam.- to jest Madame na liście i może Pani lecieć. Cóż się okazało. Urzędnik , który przyjmował moją rezerwację, poinformował telefonicznie lotnisko że będzie leciał pasażer Sta-No-Ski i tak zapisano moje nazwisko, sądząc że jestem Chinką. Ponieważ mało przypominam mieszkankę tego kraju , Pani na lotnisku uważała że to nie moje nazwisko i nie figuruje na liście pasażerów . W śród ogólnej wesołości dostałam bilet i zaprowadzono mnie z honorami do samolotu. Nie podzielałam tego radosnego nastroju - być może straciłam wiele tysięcy Euro :(.


Święto „Pół- Basa”.

Będąc w Chinach po trzy- dniowym pobycie w Pekinie udaliśmy się do Szanghaju. Zamieszkaliśmy w dobrym hotelu „ King-Kong” W czasie pierwszego spaceru po mieście koledzy nabyli buteleczkę chińskiego koniaku oraz orzeszki do przegryzania hihi..., pragnąc wieczorem po kolacji uczcić przybycie do tego legendarnego miasta. Kiedy tak popijając koniaczek byliśmy w połowie flaszeczki, wszedł nasz tłumacz Liu. Popatrzył i ze smutkiem zauważył:- Pijecie wódkę. Chińczycy, jak wiadomo, nie są narodem trunkowym, zrobiło się nam wstyd. Postanowiłam ratować sytuację, Zwróciłam się do Liu- Widzisz, kochany, rzeczywiście pijemy, ale jest taki starożytny polski obyczaj, że jak się jest pierwszy wieczór w nowym miejscu, to trzeba się odrobinkę napić, aby się poszczęściło. Liu pokiwał poważnie głową że rozumie nas i dodał:- Acha, to takie wasze święto narodowe. A jak się ono nazywa? Zapytał, brnełam dalej.- Nazywaaaa się to świętoooo, kochany Liu, świętem wypaliłam Pół- Basa. Liu uśmiechnął się i uspokojony wyszedł. Po kilkunastu minutach zobaczyliśmy przez okno, że przez hotelowe podwórko niosą portrety i flagi biało-czerwone i czerwone. A wszystko odbywało się pod komendą Liu. Pełna najgorszych przeczuć natychmiast znalazłam się na dole:- Liu, co wy tu wyrabiacie? Zapytałam, - Jak to co- spokojnie odpowiedział Liu- chcemy w sali bankietowej hotelu urządzić obchody waszego święta. Oczami wyobraźni zobaczyłam polską delegację rządową z premierem na czele, dla której gościnni Chińczycy urządzają obchody polskiego święta narodowego – święta Pół-Basa. Wytłumaczyłam Liu, że u nas to święto jest bardzo kameralne w gronie samych bliskich przyjaciół i obchodzi się je znacznie skromniej bez flag i portretów. Liu popatrzył mi prosto w oczy, roześmiał się i odtąd ile razy piliśmy w hotelu koniaczek, Liu mrużył porozumiewawczo oko, mówiąc swoim zabawnym akcentem- Janina Szwiento Pół-Basa, mucha nie szada.


Biały Dom

Kiedy przebywałam autokarem linii transportowej”Greyhound”drogę z Montrealu do Nowego Jorku, na granicy amerykańskiej, urzędnik zadał mi rutynowe pytanie między innymi, gdzie będę mieszkała w USA?. Odpowiedziałam że w białym domu. Urzędnik się ożywił i spojrzał na mnie z zainteresowaniem. - Jak to , w białym domu? - na to ja, tak drogi panie, mój przyjaciel ma piękny biały dom w New Jersey i właśnie u niego się zatrzymam. Kiedy odchodziłam od kantoru, przy którym urzędował, zobaczyłam, że zdążył już to opowiedzieć swoim kolegom, bo śmiejąc się machali do mnie przyjaźnie . Nie często zdarza się spotkać pasażerkę, która mówi, że będzie mieszkać w rezydencji prezydenta, zwanej popularnie Białym Domem.:)


36 vaatamisi
 
Kommentaarid

Kommentaare veel ei ole.
Lisa kommentaar, ole esimene!

Päevikud
Päevikute uuendamine toimub iga 5 minuti tagant.