Pośród igliwia zieleni się betula,
urokiem długich kotek czaruje,
mlecznobiałą oczy przykuwa,
cień swój rozkłada na polanie.
Jak nie czerpać sylwoterapii,
gdy organizm ubogi w energię.
Oddech spaceru płuca wzmocni,
samopoczucie popłyniepotęgą,
na dalsze życia ścieżki, by znów
przytulić, to czego nam brakuje.
Amadeusz ze Śląska.
Po nocnej zroszonej trawie
Stąpała śmiało pośród kwiatu
Blond włosa nagutka prawie
Jak by miała oznajmić światu
O wiosennej urodzie i blasku
Z warkocza splotem uśmiechu
Słuchała skowronka o brzasku
W śpiewie rzeczki w pół oddechu
Na ramieniu poczuła dotknięcie
Tak niechciane nieoczekiwane
Otworzyła oczy zniknęło zaklęcie
Piękna fizjonomii tak zapomniane
Po nutach dnia w blasku księżyca
Gwiazdy wspomnień wnuki kołyszą
Lecz lusterko mówi: nic do ukrycia
Uroda inna czas rysuje buzię ciszą
Amadeusz ze Śląska
Dla tych co młodość minęła jak sen
Dusza dalej młodą w każdy życia dzień
Prośba
Kiedy przyjdzie uśmiechu kres,
a kosa zgasi płomień życia,
które tulę szczęścia łzą,
to nie będę błagał rozpaczą o dalsze.
Podziękuję za dar i chwil tysiące
miłością zapisane.
Ufność między niebem a ziemią,
jak obłoki każdego dnia w darze
Tobie ofiaruję.
Z ścieżki którą kroczę własne
brudy plewię, by serce dłużej
czyściejsze było.
Czy kocham bliźniego? Szczerze
rożnie bywa.
Jak obmyć oczy, oczyścić umysł,
poskromić rękę i język, by duszę
uzdrowić i Ciebie nie smucić?
Prowadź mnie do Siebie, uszczypnij
czasami…
Przytulenia.
Tuli matka skarby swoje tak czule.
Zona przytula męża rozpinając koszulę.
Dziewczyna chłopca do oddechu przytula.
Babcia dziadkowi przytulaniem daje kusiola.
Romantyczne przytulanie ma swój dzionek.
Bo w przyrodzie przytula się nawet skowronek.
On ćwierkaniem piórkami trzepocze w miłości.
Kwiatek do listka się przytula pełnią namiętności.
Nie żałujmy więc przytulania niech nam wiruje.
Niech ogarnia euforią chwile, radością ukłuje.
Zawita i rozgości się nocą, rankiem się obudzi.
Bo przytulanie rozpala, nigdy miłości nie ostudzi.
Amadeusz ze Śląska.
Od zarania dziejów niekochani
W nawiasie znieczulenia trwają
Medyka pomoc nieliczni dostali
Samotność choroby w sobie tulą
Ratuj dzisiaj możliwe i konieczne
Dlaczego kuleje w kręgach świata
Egzystencja nie marzy ale płacze
W nich czyste serce siostry i brata
Odbudujmy obrazy miłosierdzia
W modlitwie z miłosnymi darami
Trafią do fundacji Raoula Follereau
Uleczeni zostaną i wreszcie kochani
W 61 Światowy Dzień Trędowatych
Amadeusz ze Śląska
Wieczór był procentowy, z zawrotem głowy.
Potem kilka głębszych i odjazd już gotowy.
Przed południem spojrzałem jednym okiem.
Przez mgłę świtało, jak wichru szedłem krokiem.
Jak było? dowiaduje się, gdy żar Sahary ustanie.
Wtedy popołudniem przełykam coś na śniadanie.
Pytam się samego siebie, dlaczego ja cierpię katusze?
Odpowiadam: nie łyknę abstynentem zostać muszę.
Do wieczora wytrzymuje, a kiedy nastąpi poprawa.
To koledzy z klinem przyjdą, zaczyna się zabawa.
I znowu wkoło Wojtek, karuzela procenty toczy.
Jak ja życiu, dzieciom i żonie spoglądam w oczy?
Praca wisi już na włosku, prawko dawno zabrane.
Brak trzeźwych kolegów, mam życie…
Serc miłości oddanie.
Półsłodkie czerwone obojga życzenie.
Obrus upiększa i te smaków pieczenie.
Za te róże i spacery, co rozkosze dawały.
Dziękuje, w uśmiechu łezki się pokazały.
One jak balsam gładzą i przytulają ciszą.
O brzasku czuły dotyk słowa usłyszą.
Kocham Cię, że Jesteś moją tęsknotą.
Pozostań na zawsze serca wspólnotą.
Gdy północ wybiła udali się na łowy.
Oddali się bez reszty, potracili głowy.
Szybują rozkoszą promieniami nieba.
Teraz nic do szczęścia im nie potrzeba.
O świcie obudził ich ptaszyny śpiew.
Odeszły złe wspomnienia znikł gniew.
Powitała ponownie nocą budowana.
Miłość: ona niech wciąż kwitnie oddana.
Serc miłości pokoje.
Już czekam soboty, godziny powolne.
Na spacer zachodem, tam ścieżki polne.
Nacieszyć duszę, serce rozpromienić.
Znów z Tobą milutkie słowa zamienić.
Po ostatnim spotkaniu jestem pewny.
Pragnę w życiu tylko Ciebie nie królewny.
Za bardzo cierpiałem, w Tobie widzę to.
Co za mną marzeniami od dawna już szło.
Ten uśmiech wita mnie, ja oddaje ukłony.
Za sobą zostawiamy pierwsze zasłony.
Tyle słów szczerych jak ziarna w łanach.
O miłości, samotności rzuconej na kolanach.
Poznajemy siebie czułym spojrzeniem.
Nasz spacer realizuje się już spełnieniem.
Bez słów pragnienie doznaje rozkoszy.
Pocałunek w promieniach ptaki płoszy.
Serc pokoje.
Czerwona kula horyzontem znika.
Skwar ucichł listek życia dalej tyka.
Wokół jeziora ścieżka wije się żywa.
Szal tiulu opalone ramiona skrywa.
W rycinie ławki serca imienne widzi.
Zostały tu miłością, życie je ostudzi.
Jak moje, co chłodem oblane płacze.
Po falistej toni zasmucone się kołacze.
Wspomnieniem ścieżkę odnajduję.
Ku pościeli marzeniami miłość buduje.
Sny zawiesiłam w okiennej firance.
Smutki rozsieje rosą w życia polance.
Śpiew ptaszyny ożywił nadzieje moje.
Że dziś na boso poznam serca pokoje.
Nieznane, co wpadną w oczy i duszę.
Naprzeciw ścieżką jeziora ruszyć muszę.
Zanim gromada dzieci powitała wodę.
…
Pochwaliła się zapachem co kolce miewa
Czar zabłysnął promieniem i ciszą śpiewa
Czerwień słodkością w płatkach wachlarza
Uleciała radością w chwili kartką kalendarza
Wciąż tryska uśmiechem i woła zachwytem
Siostrę podziwia zaklętą siły drzeworytem
Żywej uroda mgnieniem oka zostanie cieniem
Zastygła w drewnie obudzi się jeno marzeniem
Amadeusz ze Śląska